Otaczaj się pięknem

Otaczaj się pięknem

wtorek, 26 lutego 2013

Gdzie

Gdzie kwitnie kwiat - musi być wiosna, a gdzie jest wiosna - wszystko wkrótce rozkwitnie.
 Friedrich Rückert

Coś  w tym jest, bo chociaż do tej pory roku jeszcze trochę, to ja nie tylko chcę wiosny teraz, natychmiast, ja po prostu ją czuję:) Pomimo śniegu, co chwilę o niej myślę, planuję, a czasami nawet zaczynam ją dostrzegać:) Dzisiaj w drodze do pracy, zrobiło mi się naprawdę miło, kiedy spod topniejącego śniegu ukazały mi się fragmenty trawy, to wystarczyło:)
 

niedziela, 24 lutego 2013

Dla męskiego grona 2

W dniu dzisiejszym kolejny wpis z cyklu "Dla męskiego grona", co nie oznacza, że inni czytać go nie mogą rzecz jasna. Tak naprawdę przepis poniżej jest banalnie prosty, a dodatkowo bardzo smaczny, więc dedykuję go wszystkim początkującym w kuchni:)
Jego pierwowzór znalazłam w Pani, jednak Ja jak to Ja, musiałam w nim trochę pozmieniać, plusem jak dla mnie jest to, że deser ten nie jest za słodki, można go serwować z różnymi dodatkami, osobiście postawiłam na cynamon, ale może być również czekolada.
Deser zawiera gruszkę, która wielu osobom kojarzy się z afrodyzjakiem, podobno zawdzięcza to swoim kobiecym kształtom.
Czytając o gruszkach natknęłam się na informację, że to jedne z nielicznych owoców, które najlepiej dojrzewają, kiedy są zerwane z drzewa.
 250 g gruszkowego jogurtu

250 g mascarpone

110 ml mleka

3 łyżki brązowego cukru 

świeża gruszka

Wszystko oprócz gruszek mieszamy, na spód miseczek kładziemy kilka plasterków świeżej gruszki, zalewamy masą i chłodzimy. Posypujemy cynamonem lub czekoladą.Prawda, że banalnie proste?

wtorek, 19 lutego 2013

Zima wróciła

Zima wróciła i to ze zdwojoną siłą, sypie od wczoraj, a końca nie widać. No cóż, jakoś trzeba to przetrwać, zaszywam się w domu, w cieple, z kubkiem gorącej herbaty i jak zwykle nadrabiam książkowe zaległości.
W zeszłym tygodniu dotarła do mnie trzecia już cześć "Subiektywnego przewodnika po małych przyjemnościach" Mimi i Sebastiana, jak zwykle zakładka okazała się zbędna, a wszelkie próby powolnego czytania, by móc delektować się tą książką, zakończyły się fiaskiem. Książkę pochłonęłam w jeden dzień.
Zazwyczaj nie lubię czytać i oglądać kolejnych części, wznowień filmów czy książek, jednak w przypadku "Subiektywnego przewodnika..." wręcz przeciwnie, każdy kolejny tom niesie ze sobą wiele nowego, równie ciekawego, piękne zdjęcia opatrzone przemyślanymi opisami i komentarzami, smaczne i proste przepisy, ciekawostki, a miejscami humorystyczne fragmenty, czy można chcieć więcej? Tak, można- kolejnego tomu;)
Jesienno-zimowe wydanie "Subiektywnego przewodnika..." ma w sobie cząstkę mnie, Moniko i Sebastianie jest nam niezmiernie miło, że o nas wspomnieliście, mamy nadzieję, że spodobał się Wam nasz mały upominek, patrząc na zdjęcie widzę, że ma się dobrze, od początku wiedziałam, że będzie mu tam dobrze, ma namiastkę swojej natury:)
 Dziękuję za odzew pod ostatnim postem, widzę, że podzielacie moje zdanie, wystawy nie są dobre dla zwierząt, a już tym bardziej jeśli maja miejsce w głośnych i zatłoczonych galeriach handlowych. Dziękuję również za miłe słowa na temat naszego Charliego, jest nam niezmiernie miło. Charlie od wystaw trzyma się z daleka, ma ciekawsze zajęcia, jak zobaczył, że sypie śnieg, wyrwał na balkon i dzięki temu, kiedy dookoła wszyscy sąsiedzi mają balkony zasypane śniegiem nasz praktycznie jest odśnieżony, a wszystko to zasługa Czarka:)
 

niedziela, 17 lutego 2013

Dzień Kota

Z racji dzisiejszego święta, post typowo koci. Nie mogę uwierzyć, że Charlie ma już półtora roku, kiedy do nas trafił miał pięć tygodni, płakał, musieliśmy karmić go mlekiem, chyba za szybko odebrano go mamie, teraz to już duży chłopak, stał się odważny i nie piszczy z byle powodu. Jest zupełnie inny niż nasz poprzedni kot, który był ze mną przez 18 lat, dostałam go jeszcze w szkole podstawowej, jednak jest tak samo kochany.
Zdjęcia Charliego wysłałam na konkurs, jeśli chcecie możecie na niego zagłosować tutaj.
 Dziś w jednej z galerii handlowych w Trójmieście była wystawa kotów, koty piękne, było co podziwiać, ale naszła mnie taka dziwna myśl. Czy właściciele owych kotów to naprawdę miłośnicy zwierząt czy może chodzi tutaj wyłącznie o biznes. Większość z nas przyzna, że spędzenie kilku godzin w zatłoczonym i głośnym sklepie jest męczące, a co dopiero dla takiego zwierzaka, który co chwilę jest dotykany przez obce osoby, fotografowany i zupełnie nie wie o co chodzi. Wszystkie te koty były nad wyraz spokojne, bez względu na rasę, zastanawiam się czy były w takim szoku, czy może coś im podano, bo nie wierzę, że tak dobrze czuły się w galerii handlowej:)
 

środa, 13 lutego 2013

Walentynki

Nie ważne jak, gdzie i z kim, życzę Wam miłego czwartku:)
Nie wiem czemu, ale jak słyszę słowo Walentynki to w głowie zawsze mam starą piosenkę "Walentyna twist":)

Walentyna, Walentyna
Już gwiazd kraina ją dobrze zna.
Były kwiaty dla Gagarina
A Walentyna twista ma!
Walentyna, Walentyna
To pierwsza w świecie podniebna miss.
Jej imieniem więc się zaczyna
Najnowszy "Walentyna Twist" 


wtorek, 12 lutego 2013

Jamie making you a better cook:)

Ciężkie i pracowite dni za mną, dodatkowo od wczoraj w pracy awaria na awarii, a pracując z dziećmi to duże utrudnienie. Brak wody, prądu i ogrzewania sprawił, że odwołałam wszystkich pacjentów i poszłam do domu. Trochę mi z tym dziwnie, bo zwykle pracuję do późnego wieczora, ale nie narzekam, delektuję się imbirowym napojem własnej roboty i odpoczywam. Chyba zatęskniłam z takimi leniwymi dniami w tygodniu...
Przepis znalazłam w jednym z numerów magazynu Jamie.

150g cukru, 150 ml wody, 4cm imbiru pokrojonego w plastry oraz kiść mięty gotujemy na małym ogniu przez 4 minuty. Odcedzić i wstawić do lodówki.

Z powodu częstych spacerów Charliego na balkon, mięta, którą miałam w domu przemarzła, wykorzystałam miętę suszoną, dodałam również cytrynę.

Rozcieńczyłam z wodą i mocno schłodziłam, pychota!!!

Jak widzicie intensywnie przeganiam zimę, zamiast ogrzewać się ciepłą herbatą lub grzanym winem, dla odmiany się chłodzę.
Szafirki przekwitły, w ostatniej chwili udało mi się zrobić im zdjęcie, jutro kupię kolejne wiosenne kwiatki.
 

wtorek, 5 lutego 2013

Na osłodę wiśnie i czekolada

Magazyn Jamiego Oliver'a kusił mnie od dawna, jednak jego cena trochę zniechęcała, w to miejsce wolałam kupić książkę. Ostatnio jedna z Was (przepraszam, ale już nie pamiętam kto) poradziła, aby szukać na allegro i faktycznie, udało mi się nabyć kilka nowych numerów w bardzo dobrych cenach.
Zupełnie nie rozumiem przelicznika obowiązującego w sklepach 3,99  funtów = 40 zł?:)
Zgadza się, ta gazeta jest świetna, są tam piękne zdjęcia, smaczne przepisy i sporo ciekawych porad, z pewnością kupię kolejne numery, w końcu to też doskonały sposób aby utrwalać sobie język angielski:)
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wypróbowała kilku przepisów, zaczęłam od czegoś słodkiego i tak powstał deser na niedzielny poranek.
150 g gorzkiej czekolady (70%)
2 anyżowe gwiazdki
75 ml czerwonego wina
1 1/2 łyżka miodu
wiśnie

Czekoladę wraz z anyżem topimy w kąpieli wodnej, następnie dodajemy miód i wino. 
Usuwamy anyżowe gwiazdki, a powstałą czekoladową masę, przelewamy do miseczek. 
Opcjonalnie można dodać łyżkę śmietany.
Podajemy z wiśniami (mogą być mrożone).

Przepis pochodzi z magazynu "Jamie" sierpień/wrzesień 2012

 Myślę, że ten deser jest doskonałym pomysłem na zbliżające się WALENTYNKI:)
Smacznego