Otaczaj się pięknem

Otaczaj się pięknem

sobota, 30 marca 2013

Wesołych Świąt



Zdrowych, radosnych i słonecznych świąt, w ciepłej, rodzinnej atmosferze
Świąt spokojnych i szczerych, pełnych miłości i wesołości
Niech radość Wielkiejnocy napełni nasze serca nadzieją...
Wesołych Świąt


czwartek, 28 marca 2013

Portobello Road

Bardzo się cieszę, że mój poprzedni wpis tak bardzo się spodobał. Dziękuję za miłe słowa i wszelkie komentarze, odpowiadając na Wasze liczne zapytania: Portobello Market jest czynny cały rok,  jednak w sobotę jest najlepiej. Co jakiś czas w trakcie targu, odbywają się dodatkowe atrakcje i dlatego warto zaglądać na strony Portobello Market, tam też znajdziecie informacje jak i czym się dostać,  jest mapa, godziny otwarcia oraz wiele innych cennych informacji. A jeśli ktoś naprawdę pragnie wybrać się do Londynu na Portobello Market, polecam zabrać dużą walizkę, cierpliwego kompana (może się przydać w noszeniu zakupów) oraz sporo pieniędzy:)
Oprócz straganów, na głównej ulicy Portobello Market jest wiele ciekawych butików i kafejek, wszystko w ciekawym klimacie, warto zaglądać, bo atmosfera panuje w nich niesamowita.
 Kolejny post będzie bardziej świąteczny, a już po świętach pokażę dwa bardzo ciekawe miejsca, które udało mi się odwiedzić. Pierwsze niesamowicie zaskoczyło, zobaczycie co to znaczy dbałość o szczegóły, a drugie to taka moja podróż sentymentalna:)

wtorek, 26 marca 2013

Portobello Market

Tym razem nie będzie o świętach, ani tym bardziej o wiośnie, której nie ma. Dzisiaj chciałabym pokazać Wam magiczne miejsce czyli Portobello Market w Londynie.
Portobello Market to jeden z najpopularniejszych targów w Europie, na który licznie przybywają ludzie w różnym wieku, z przeróżnych miejsc. Znaleźć tu można wszystko: książki, płyty, antyki, ubrania, wiele w klimacie vintage, jest też strefa gdzie można napić się dobrej kawy czy rozkoszować się przeróżnymi smakami. Całość umilają uliczni utalentowani muzycy. Portobello Market sam w sobie jest atrakcyjny, ale dużym plusem jest również jego położenie, znajduje się bowiem w popularnej dzielnicy Notting Hill, znanej oczywiście z pewnego filmu:) To tu również odbywa się latem słynny festiwal Notting Hill Carnival, w którym miałam okazję wziąć kiedyś udział. 

Co jakiś czas jestem w Londynie, ale za każdym razem odkrywam to miejsce na nowo, wydaje mi się, że zobaczyłam już tak wiele, tymczasem za chwilę okazuje się, że jest inaczej. Tegoroczny pobyt miał charakter vintage, bardzo mi na tym zależało, a Portobello Market się do tego w  dużej mierze przyczynił. Zresztą zobaczcie...
A już od 20 kwietnia w każdą sobotę i niedzielę namiastka Portobello Market w Sopocie.
Sopotello czyli rynek ludzi oryginalnych, rynek artystyczny i ludowy.



niedziela, 24 marca 2013

Wyczekuję zniecierpliwiona...

Wyczekuję zniecierpliwiona, już z tego wszystkiego nerwowo przebieram nogami, niestety o wiośnie nadal cisza. Realizuję mój plan, skoro wiosna nie chce przyjść do mnie, ja przyjdę do niej.
Moje hiacynty zakwitły, wreszcie zrobiło się kolorowo.
Rzeżucha to punkt obowiązkowy, nie przeszkadza mi jej intensywny zapach, wręcz przeciwnie nastraja mnie optymistycznie.
Moja słabość czyli Lemon curd,  takich smaków i kolorów teraz bardzo potrzebuję.
A to mój dzisiejszy deser czyli smoothie. W składzie seler naciowy, dwa duże jabłka, dwie pomarańcze i odrobina wody.
I jak, poczuliście wiosnę? Ja trochę tak:)

czwartek, 21 marca 2013

Wariacja na temat marchewki

Nie wiem jak wy, ale ja bardzo często nawet z krótkich wyjazdów za miasto przywożę nowe smaki. Czasem jest to przepis, innym razem przyprawa, ale to właśnie dzięki takim akcentom, mam szansę na powrót do wspomnień będąc już w domu.
Z ostatniego weekendu przywiozłam pomysł na marchewkowe ciastka, ciasto lub muffiny już były, tym razem dostałam gotowe ciastka, bardzo mi smakowały, pomyślałam więc, że sama mogę takie przygotować.
Poszperałam w internecie, dodałam coś od siebie i tak oto powstały marchewkowe ciasteczka.
W moich ciastkach, kandyzowaną marchew zastąpiłam prawdziwą, pominęłam jednak rodzynki, ponieważ nie przepada za nimi mój mąż, dodałam migdały, płatki owsiane, cynamon i miód. Myślę, że doskonałym dodatkiem mogą być również kawałki czekolady, żurawina i syrop klonowy.
szklanka mąki
2 jajka
150 g masła
pół szklanki cukru
3 łyżki miodu
szklanka płatków owsianych
2 łyżeczki sody oczyszczonej
świeżo starty cynamon (ilość zależna od upodobań)
migdały (płatki) -ilość zależna od upodobań
szklanka startej marchwi (może być więcej)

Masło, cukier i jajka miksujemy, dodajemy pozostałe składniki.
Pieczemy w 180 stopniach przez około 15 minut (czas pieczenia zależy od wielkości ciastek, zatem trzeba je obserwować)
Słój na ciastka gotowy


środa, 20 marca 2013

Plantain is the "Big Brother" to Banana...

Są smaki za którymi bardzo tęsknimy, niestety nie zawsze są w zasięgu naszej ręki. Musimy na nie czekać, ale takie czekanie popłaca, bo wówczas jeszcze bardziej doceniamy ten smak.
Kiedy na studiach byłam summer au pair, opiekowałam się trójką dzieci z Nigerii, to właśnie wtedy pierwszy raz skosztowałam Plantain. Moje pierwsze wrażenie? Po co smażyć banany na tłuszczu.
Dopiero później dowiedziałam się, że pomimo prawie identycznego kształtu i wyglądu, to nie banany. Plantain jest określany jako duży brat banana, ma nawet podobny smak, jednak nie je się go na surowo, tylko smaży, po przygotowaniu może być dodatkiem do obiadu, może zastąpić ziemniaki, ponieważ jest bardzo syty, może być również daniem samodzielnym, a  nawet deserem, ponieważ jest bardzo słodki. Niestety w Polsce nie można kupić Plantain, kiedyś czytałam, że bywa dostępny w pewnym sklepie w Warszawie. Każdy mój wyjazd do Londynu lub przyjazd dziewczynek do mnie (przyjaźnimy się i  odwiedzamy) oznacza dużą dostawę Plantain. Część jem natychmiast, część mrożę, mam też Plantain w postaci chipsów, ale to nie to samo. 
A Wy? Próbowałyście kiedyś Plantain? 
 
 

wtorek, 12 marca 2013

Wianek niepodzianka

Niebawem udaję się na krótki urlop, właściwie urlopik, będzie to jednak bardzo intensywny czas, a nie odpoczynek, mam zamiar spotkać się z dawno niewidzianymi, a bliskimi mi osóbkami. Dzisiaj pokażę Wam co mam w prezencie dla jednej z nich.
W związku ze zbliżającymi się świętami kupiłam w prezencie wianek, ale nie taki typowy z jajkami, kokardkami czy kurczakami, tylko żywy wianek. Tak, tak wianek, który rośnie, ponieważ składa się z prawdziwych cebulek, które lada moment puszczą zielone listki (niektóre już to zrobiły) i pewnie będzie to miłym zaskoczeniem. Oprócz cebulek są piórka, gałązki i przepiórcze jajka, ale to tylko dodatek, który właściwie nie rzuca się nawet w oczy. Mam nadzieję, że mój prezent przeżyje podróż samolotem, myślicie, że się spodoba?
 Wianek wykonała Galeria Kwiatów Ajlavi z Gdańska.

Dziewczyny odpowiadając na Wasze liczne pytania, niestety wianek to prezent dla mojej znajomej, niestety nie będzie okazji, by zrobić zdjęcie kiedy się zazieleni. Być może po powrocie skuszę się na taki dla siebie, wówczas zaprezentuję go w swej okazałości:)

niedziela, 10 marca 2013

A miało być tak pięknie...

W całym domu umyłam okna, posprzątałam balkon, zimowe buty zastąpiłam nieco lżejszymi, a gruby szal chustką, tydzień temu było tak ciepło, że na koncert Brodki udałam się w wiosennym płaszczu. W nocy spaliśmy przy lekko uchylonym oknie, wyciągnęłam nawet pastelowe "skorupy", a dziś mym oczom ukazał się biały krajobraz.
I tylko Czarek jak zwykle jest zachwycony, od rana biega i łapie płatki śniegu, turla i tarza się po balkonie, a wraca tylko na moment, kiedy do brzucha przyklei mu się zbyt duża ilość białych kulek. Za takimi powrotami zimy, to ja nie przepadam. No cóż kozaki i kalosze wracają, gruby szal również, okno szczelnie zamknięte i tylko pastele oraz zieleń zostawię, bo napawają mnie optymistycznie...