Jak wiecie dostałam ostatnio półeczkę, a że jestem kąpana w gorącej wodzie, musiała praktycznie natychmiast znaleźć się na swoim miejscu. Mąż stwierdził, że jest za ciemno i nie skończył tego co zaczął.
A ja nie byłabym sobą, gdybym nie pomyślała "Że ja nie dam rady?". Następnego dnia pod nieobecność męża, zawiesiłam półkę na ścianie, ba, co więcej ustawiłam na niej dekorację. Ależ byłam dumna:)
Mąż niestety nie dokręcił śrub (Al wybacz jeśli pokręciłam fachowe słowa), chyba nie muszę pisać co było dalej...:)
Dziś już wiem, że w domu męska ręka musi być, a trzy dziury w podłodze, zbita wiosenna dekoracja i obita ściana, jeszcze długo będą mi o tym przypominać:)
I tylko dziwię się, że w to nieszczęście o dziwo nie wplątał się Charlie, to nie w jego stylu.