Otaczaj się pięknem

Otaczaj się pięknem

niedziela, 30 września 2012

Sztanglasy

Ponieważ wszystkie trzy sztanglasy zbił Czarek, postanowiłam nabyć nowe. Poszukałam, poszperałam i okazało się, że są całkiem blisko mnie. Oto one, moje nowe butelki apteczne, tym razem stoją w bezpiecznym miejscu, mam nadzieję, że ich żywot będzie dłuższy, a kolekcja zamiast się zmniejszać, wręcz przeciwnie będzie coraz większa.
W jednej z knajpek, które odwiedziliśmy w Grecji, w wazonikach i dzbanuszkach na stołach były zioła. Ten pomysł przypadł mi do gustu, to przecież nie tylko pachnąca dekoracja, ale i łatwy dostęp do świeżych ziół. U nas wersja z rozmarynem.

czwartek, 27 września 2012

Leniwy weekend

Tegoroczny powrót do pracy, po urlopie był dla mnie naprawdę ciężki, sporo nowych obowiązków, zmian i planów, kilka nieprzewidzianych usterek, wszystko to sprawiło, że powoli zapominam jak się nazywam. Z tej właśnie przyczyny zorganizowaliśmy sobie leniwy weekend, aż wierzyć mi się nie chce, że było to prawie 5 dni temu;) Nie należę do osób leniuchujących czy śpiących w ciągu dnia, lubię być w ciągłym ruchu i mieć sporo zajęć, jednak z ostatniego leniwego weekendu jestem naprawdę bardzo dumna, tego mi było trzeba.
Nawet nie musiałam gotować, mąż zadbał o wszystko i przygotował obiad.
Przygotowanie deseru to moje zadanie, jest to dla mnie czysta przyjemność, nie ważne czy go przygotowuję, czy już jem, sprawia mi to ogromną radość.
A jaki będzie kolejny weekend, oj chyba zupełnie inny, ale czas pokaże...

wtorek, 25 września 2012

Must have dla właścicieli kotów

Duża sofa to must have dla wszystkich właścicieli kotów, w końcu nie bez przyczyny nazywamy je kanapowcami.
A teraz zmykam szukać miejsca na kanapie, pozdrawiam.


niedziela, 23 września 2012

Pimm's

Przy okazji otrzymanych wyróżnień, pisałam o sobie, wspomniałam o moim ulubionym drinku, dzisiaj parę słów właśnie o nim.
Pimm's to angielskie cudo w kolorze herbaty, tak naprawdę to likier na bazie ginu, cytryn i chininy oraz ziół. Twórcą tego alkoholu jest James Pimm, stąd nazwa Pimm's. 
Pimm's jest bardzo popularny w Anglii, jest nazywany drinkiem Wimbledonu. Podobno wspomaga trawienie. Popija się go z lemoniadą, lodem, listkami mięty oraz kawałkami jabłka i świeżego ogórka. Zazwyczaj przygotowuje się go w dzbanku. Jest naprawdę bardzo orzeźwiający. Dla tych, którzy chcą go wypić na łonie natury, w parku, jest dostępna gotowa wersja w puszce. Bardzo ubolewam, że Pimm's nie jest dostępny w  Polsce, przy każdej okazji staram się zamawiać lub przywozić chociaż jedną butelkę do domu, dlatego też bardzo miłą niespodziankę miałam na urlopie, w Grecji Pimm's był dostępny w barach i restauracjach, a także w sklepach:)

Pimm's cieszył się ogromną popularnością pod koniec XIX wieku, niektórzy twierdzą, że to ulubiony drink samej królowej. Popularność tego alkoholu, zachęciła producentów to stworzenia różnych kombinacji, w ten sposób Pimm's otrzymał numery. Pimm's No1 to wersja pierwotna, najbardziej popularna, produkowana do dzisiaj, jednak istniało jeszcze pięć innych wersji, różniły się bazą alkoholową, była whiskey, rum, brandy, wódka i żytnia whiskey. 
W tej chwili na rynku jest No 1 oraz w małych ilościach No 6 czyli wersja z wódką.

Niestety w Grecji musiałam nacieszyć się wersją bez jabłka, mięty i ogórka, za to pan barman wlewając Pimm's do szklanki, zostawiał mało miejsca na lemoniadę, ale nie ma co narzekać.

sobota, 22 września 2012

Już czas...

Już czas wyciągnąć grube swetry, a letnie ubrania schować na dno szafy. Już czas wymienić buty na te cieplejsze i pogodzić się z kaloszami. To ten czas, kiedy wieczorem trzeba rozpalić kominek i pod kocem rozgrzewać zmarznięte nogi. Dla mnie to również czas nalewek i skarpetek. Pewnie spytacie "dlaczego?", otóż po pierwsze, mam jednego kolegę z którym właśnie jesienią pijemy nalewki mojego taty, zawsze wieczorem, zawsze z tej samej butelki w kształcie koguta, w tym roku zaczęliśmy wyjątkowo wcześniej, ale mój tata stwierdził, że skoro piliśmy dla "zdrowotności" to dostaniemy koguta ekstra;) A skarpetki? No cóż, średnio od maja ich nie noszę i musi się zrobić naprawdę zimno, abym je ponownie ubrała, wczoraj właśnie był ten dzień. Zatem witajcie kalosze, skarpetki i nalewki, jesień jest piękna!!

 Już czas by szalony kot przemienił się w kanapowca. Oczywiście to żart, w przypadku Charliego to niemożliwe, ale o tym innym razem...
 

poniedziałek, 17 września 2012

Lato nie odchodź!!

Jesień zbliża się wielkimi krokami, powoli zagląda do ogrodów, a nawet domów. Ja na przekór wszystkiemu, chcę zatrzymać lato jak najdłużej, właśnie dlatego nie schowałam jeszcze muszli przywiezionych z wakacji, wręcz przeciwnie wystawiłam je na widoku, patrzę na nie i od razu mam więcej energii.

niedziela, 16 września 2012

Wyróżnienia

Ostatnio spotkała mnie bardzo miła niespodzianka, otóż otrzymałam dwa wyróżnienia, za co serdecznie dziękuję. Pierwsza nagroda od  Ani, a druga od Rozalii, dziewczyny bardzo dziękuję za wyróżnienia i z góry bardzo przepraszam, że dopiero teraz o tym piszę, nawał obowiązków i powrót do pracy po urlopie sprawiły, że nie mogłam wcześniej pisać, nie ukrywam, że przytłaczająca pogoda też zrobiła swoje:)
Zgodnie z zasadami powinnam napisać coś o sobie, chociaż to tylko 7 punktów, nie ukrywam, że to bardzo trudne zadanie.

Mimo wszystko spróbuję:

1) Uwielbiam koty, ta miłość zrodziła się 19 lat temu, kiedy to właśnie razem z siostrą dostałyśmy kota, Fila to właśnie mnie uznała za swoją Panią i dlatego wędrowała ze mną kiedy wyprowadziłam się od rodziców, rok temu tydzień po moim ślubie, mając 18 lat odeszła... Teraz mamy Czarka, zapełnił pustkę po Fili, razem z mężem, który również jest wielkim miłośnikiem kotów, uznaliśmy, że bez kota nie da się żyć. W naszym domu mamy nawet tabliczkę z napisem: "A home without a cat is just a house"
2) Moim ulubionym napojem alkoholowym tuż obok wina jest Pimms czyli likier na bazie ginu, cytryn, chininy i mieszanki ziół. Pierwszy raz wypiłam go chyba 10 lat temu w Londynie, niestety jest niedostępny w Polsce, dlatego przy każdej okazji zamawiam lub przywożę dużą butelkę. Podoba mi się to jak można pić Pimms, ale o tym innym razem, będzie osobny wpis:)
3) W liceum byłam w klasie muzycznej. Grałam na gitarze, uczyłam się grać na pianinie, należałam do zespołu wokalno-instrumentalnego, z którym nagraliśmy płytę z kolędami. Należałam też do kółka perkusyjnego, oprócz pałeczek, które trzymam do dziś, pamiętam tylko rytm na wejście sztandaru, który graliśmy na werblach oraz to, że zajęcia zaczynały się o 7 rano, musiałam wstawać o 5 rano, by dojechać na zajęcia. Przez 40 minut stukaliśmy pałeczkami w krzesła, a na koniec przez 5 minut wybrańcy mogli zagrać na perkusji, jeeeah:) 
4) Po pierwszym roku studiów wyjechałam jako Aupair do Londynu, bardzo miło wspominam ten czas, opiekowałam się trójką dzieci z Nigerii. Do Londynu jechałam autokarem, bo takie były czasy, sama nie wiem jak przeżyłam tak długą podróż, na miejscu musiałam czekać ponad dwie godziny na moją "rodzinkę", ponieważ agencja pokręciła godziny przyjazdu, oczywiście nie wiedziałam tego, więc te dwie godziny były chyba najdłuższymi w moim życiu, wówczas nie byliśmy jeszcze w Unii, gdyby nikt się po mnie nie zjawił, musiałabym radzić sobie sama, ale udało się. Po dwóch godzinach zjawiła się rodzinka w komplecie, w nigeryjskich strojach:) Do dziś mamy wspaniały kontakt, odwiedzamy się i mam nadzieję, że tak zostanie. Dziewczynki, którymi się opiekowałam w Nigerii mają tytuł książęcy, kiedyś o tym zapomniałam i powiedziałam do jednej z nich " Nie będę za Ciebie sprzątać, nie jesteś księżniczką", oczywiście w odwecie usłyszałam "A właśnie, że jestem".
5) Nie potrafię usiedzieć w miejscu, podziwiam ludzi, którzy w dzień śpią, ja tak nie potrafię, nawet na zwolnieniu lekarskim potrafię myć okna.
6) Jestem autorką książki, pomysł na nią i jej większa część powstała w jedną noc, byłam chora, nie mogłam wychodzić z domu, a że mnie nosiło, powstały "Barwy świata". Cieszę się, że się udało i każdemu kto ma w sobie chociaż odrobinę chęci na tworzenie czegoś swojego, doradzam aby próbował, bo warto, marzenia prędzej czy później się spełniają.
7) Mam sporo ulubionych filmów, ale tylko dwa oglądałam kilkakrotnie; "Once" oraz "Amelia" nie mają sobie równych, wielki plus za muzykę.

Uff, udało się i nie było tak źle, chyba nawet mogłabym jeszcze coś napisać. Nie wybieram kolejnych blogów, ponieważ musiałabym wybrać wszystkie, każdy z osobna czytam, podziwiam i odwiedzam regularnie, jeśli zatem ktoś czytający ten wpis ma chęć, niech pisze o sobie, bo moje wyróżnienia są dla wszystkich z Was.

A takie kwiatki otrzymałam ostatnio, nie wiem czemu, ale widzę w nich jesień, ale taką wczesną, słoneczną i złotą, którą bardzo lubię.

 

piątek, 14 września 2012

Małe wyjaśnienie

Jestem winna małe wyjaśnienie, zwłaszcza tym z Was, które obdarowały mnie ostatnio wyróżnieniem. Nawał obowiązków w pracy, sprawił, że powoli zapominam jak się nazywam i nie wiem w co włożyć ręce, dlatego przepraszam, że nic odnośnie wyróżnień nie pisałam. Na pocieszenie i w ramach przeprosin- Czarek, tym razem, co się rzadko zdarza, z umytym nosem:)


Słonecznego weekendu

niedziela, 9 września 2012

Czas odnaleziony

Tydzień temu dotarła do mnie książka Mimi i Sebastiana "Czas odnaleziony", postanowiłam dawkować sobie tę przyjemność fragmentami, niestety nawet największe przyjemne chwile kiedyś muszą się skończyć, dlatego jak większość z Was czekam na kolejne części. "Czas odnaleziony" to książka dla mnie szczególna, bloga Mimi czytam od bardzo dawna, uwielbiam jej zdjęcia, przepisy, komentarze, spostrzeżenia i pomysły, zresztą przecież nie zachwycają tylko mnie. Rok temu mieliśmy okazję spędzić kilka dni w Domu pod Jaszczurkami, więc książka oraz jej autorzy są nam szczególnie bliscy. Rozdział o pieczeniu chleba przypomniał mi właśnie te chwile i ten wspaniały zapach świeżego chleba, który można poczuć w progach Mimi i Zorkyego. Przeglądając kolejne strony Waszej książki czułam zapachy, był zapach ziół, lawendy, a nawet ambry, o której może nie wspominacie, jednak rozdział "Uczta w Warzat" jakoś mi się z nią skojarzył. Przypomniał mi się nawet nasz wspólny wieczór, jedliśmy ziemniaki z czosnkiem i solą, świeży chleb,  popijaliśmy Wasze piwo, byliśmy szczęśliwcami, którzy jako pierwsi mogli skosztować tak smacznego trunku:) Przypomniała mi się rozmowa o koglu-moglu i śniadanie na werandzie, kiedy to mój mąż tworząc najdziwniejsze kombinacje ze składników, poznawał nowe smaki, od których wcześniej stronił, a czytając rozdział o Paryżu i Amelie Poulain, miałam wrażenie, że to pominięty fragment filmu.
Kochani nie udało nam się spotkać w tym roku ani w Świnoujściu, ani w Jaszczurowej, ale myślimy i planujemy... Dziękuję za ciepłą dedykację, również w książce dla mojej Mamy.
A zakładką była mięta...
Czas odnaleziony

czwartek, 6 września 2012

Wakacje z przygodami

Chociaż z urlopu wróciłam już jakiś czas temu i od kilku dni dzielnie chodzę do pracy, to jednak nasz wakacyjny wypad mam w głowie. Trudno zapomnieć o tych wspaniałych smakach i widokach, jednak jest coś jeszcze, a mianowicie dwie wakacyjne przygody, które miały miejsce właśnie w Grecji.

Drugiej nocy obudził nas ogromny rumor, w pierwszym momencie, nie wiedzieliśmy co się dzieje, podejrzenia padły na Anglików, którzy wracali z imprez pod naszymi oknami i budzili większość hotelowych gości, jednak tym razem prócz hałasu, odczuwaliśmy jeszcze trzęsienie. Już po chwili wiedzieliśmy - trzęsienie ziemi.
W skali Richtera było 4,6 co oznacza, że trzęsienie było odczuwalne przez wszystkich, ale nie przyniosło żadnych zniszczeń i chociaż tak naprawdę prócz przerwanego snu nic się nie stało, wywarło to na mnie ogromne wrażenie. W tych rejonach lekkie trzęsienia pojawiają się regularnie, jednak nigdy nie wiadomo jaka będzie ich faktyczna siła, raptem 50 lat temu Zakynthos nawiedziło silne trzęsienie ziemi, wówczas zniszczona została prawie cała wyspa, ocalało zaledwie kilka budynków. Właśnie dlatego wpadłam na stronkę Center Sismologique, gdzie pokazywane są wszystkie trzęsienia ziemi, odwiedzam ją ostatnio regularnie, to ciekawe, że nawet u nas w Polsce pojawiają się wstrząsy, jednak na ogół odczuwane są tylko przez niektórych ludzi.

Po tygodniu doświadczyliśmy czym są pożary w Grecji, przez tydzień płonęły góry w naszej miejscowości, codziennie na naszej plaży samoloty zbierały wodę, by zrzucić ją w płonących górach, widoki niesamowite, niestety hałas również. Na Zakynthos po 22 nie lądują żadne samoloty, to wszystko dla żółwi Caretta Caretta, które są tutaj pod szczególną opieką. Samoloty, które gasiły pożary również nie latały w tych godzinach, zatem noce były spokojne. Pomimo tych dwóch wydarzeń, urlop zaliczamy do tych bardzo udanych, teraz wiem, że wszystko zdarzyć się może i chyba stałam się bardziej wrażliwa na trzęsienia ziemi.

Samoloty w akcji na Zakynthos