W tym roku przeciwnie do lat poprzednich, z niecierpliwością wyczekuję świąt. Dekoracje pojawią się chyba szybciej niż zwykle, chociaż zazwyczaj byłam przeciwna wprowadzaniu świątecznych akcentów przed czasem. Wszystko za sprawą naszej córki, rok temu dokładnie na dwa dni przed świętami pojawiła się na tym świecie, święta spędziłyśmy same w szpitalu, ale w tym roku to będą prawdziwe, rodzinne święta:) Aż nie mogę uwierzyć, że to już prawie rok...
oj tak, czas pędzi nieubłaganie, nie mamy na to żadnego wpływu, rozumiem Twoja radość z przygotowań, ja co prawda ubiegłoroczne Święta spędzilam w domu ale w nawale niespodziewanej pracy miałam tylko 1 dzień na przygotowania, co niestety nie zadowoliło mnie i miałam mocny niedosyt samego oczekiwania i właśnie tych przygotowań czy to czysto zdobniczych czy duchowych, ale w tym roku mam nadzieję na dobre przygotowanie, niespieszne ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiekny jest ten koniczek.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuńdobrego grudnia:*
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie rzecz jasna;)
Usuńpiękne będą to Święta to fakt! :)
OdpowiedzUsuńmoja córcia spędza je już drugi rok z nami i jest jeszcze cudowniej :)
Cieszę się bardzo, przebieram nogami:) Chociaż moja to pewnie jeszcze zbyt wiele nie zrozumie:)
Usuńi czerwony wraca do łask! :)
OdpowiedzUsuńzgadza się;)
UsuńMartusiu oj tak święta to piękny czas. Widzisz już prawie rok za Wami. Oj wiem tylko jedno czas strasznie szybko upływa :-(. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, czas pędzi jak szalony,z jednej strony super, bo zachodzi tyle zmian, ale z drugiej strony patrzę na to wszystko z przerażaniem
UsuńCudowne święta przed Wami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Marta, czas tak szybko płynie...
OdpowiedzUsuńPiękny Dalahäst ♥
prawda ,że święta z dziećmi nabierają innego wymiaru ....cudownego:-)
OdpowiedzUsuńWszystko dla dzieci :) U mnie w okolicy pewien pan od kilkunastu lat montuje setki lampek przed domem już w listopadzie specjalnie dla swojej chorej córki. Dziewczyna ma porażenie mózgowe i zespół Downa i ponad wszystko uwielbia Święta. Zaczęło się niewinnie od kilkunastu światełek. Po latach przerodziło się to w wielką akcję. Jego dom wręcz oślepia od ilości lampek, światełek i dekoracji. Ludzie z okolic i pobliskich miast zjeżdżają się, żeby to zobaczyć na własne oczy, przy okazji zostawiając datki, które idą na leczenie dzieci z zespołem Downa. Coś pięknego. Byłam kiedyś w jego domu... O matko! Salon jest wypełniony świątecznymi pozytywkami - nie ma gdzie usiąść! To pokazuje, jak bardzo rodzice kochają swoje dzieci i ile są w stanie dla nich zrobić. Przepraszam, że się tak rozpisałam. Gdy napisałaś o swojej córce i dekoracjach rozmarzyłam się :)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!