Cud, miód, malina, a właściwie limonka.
Nareszcie balkonowa mięta urosła, doczekałam się bardzo przyjemnego momentu, mogę parzyć mój ulubiony napój.
Jego smak poznałam kilka lat temu dzięki mojej siostrze, serwowała go w letnie upały i chociaż jest to napój ciepły, zawsze doskonale orzeźwiał, oczywiście nadaje się również na chłodne, zimowe dni. Do pełni smaku musi być spełniony jeden warunek, potrzebna jest prawdziwa, świeża mięta, ta z supermarketu ze względów oczywistych się nie nadaje.
Świeżą miętę oraz przekrojoną limonkę zalewamy wrzątkiem
(na 200 ml wody pół limonki), dodajemy miód, ilość zależy od naszych upodobań.
Ja dzisiaj piłam pierwszy raz wodę z miętą i melisą z mojego balkonowego zielnika. Z dodatkiem cytryny była rewelacyjna! I ten zapach...
OdpowiedzUsuńNo właśnie melisy brakuje mi na balkonie:(
OdpowiedzUsuńWiem, wspaniała jest ta odmiana o włochatych listkach, właśnie taka mi wymarzła, więc planuje posadzić ją od nowa za niebawem ;))
OdpowiedzUsuńuściski!
Rośnie jak szalona, ma niesamowity smak i zapach, chyba jestem od niej uzależniona:)Najlepsze jest to, że nie straszne jej jest ciągłe obrywanie listków:)
OdpowiedzUsuńAle mi narobiłaś ochoty na taki napój...uwielbiam!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło!