Jako dziecko nie przepadałam za porzeczkami. Trzeba je było zrywać u babci na działce, a na krzaczkach były małe ślimaczki. Zdecydowanie bardziej odpowiadały mi truskawki. Ale dzisiaj, czemu nie;)
Dokładnie rok temu zrobiłam swój pierwszy, domowy, najprawdziwszy kisiel, był z żurawiny.
Tym razem kisiel porzeczkowy.
Ależ pysznie wygląda:) I tyle owoców, a nie woda z cukrem i mąką. Pozdrawiam cieplutko. Ania
OdpowiedzUsuńkto raz spróbuje, nigdy więcej nie sięgnie po ten z torebki
UsuńPysznosci, na chłodne wieczory w sam raz :))))
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego wieczoru życze.
dziękuję, wzajemnie;)
UsuńAle pyszności :)
OdpowiedzUsuńtrzeba sobie osładzać życie;)
UsuńUwielbiam...,takie domowe najlepsze:)
OdpowiedzUsuńto prawda, już kombinuję z czego tu jeszcze zrobić kisiel:)
Usuń