Ostatnio około 18 zadzwonił mój telefon, miła pani zapytała czy będę w domu między 19:30 a 20, ponieważ ma dla mnie przesyłkę. Spodziewałam się chusty do noszenia, którą zamówiłam kilka dni wcześniej i paru książek, więc niczego niespodziewanego nie oczekiwałam.
Około 20 dzwonek do drzwi, otworzył mój mąż i odebrał przesyłkę, następnie wszedł do salonu i powiedział:
- No, żona masz cichego wielbiciela:) (I wręczył mi bukiet kwiatów)
- Ja? ( zapytałam zdziwiona i pomyślałam, że to on zrobił mi niespodziankę)
- Jest bilecik, przeczytaj od kogo. (W tym momencie zrozumiałam, że nie są to kwiaty od mojego męża)
Dawno temu, kiedy byłam na studiach, a Polska nie była jeszcze w UE (czyli dawno temu):), byłam aupair w Londynie. Do tej pory utrzymuję kontakt z rodzinką u której mieszkałam, wysyłamy sobie prezenty z racji różnych okazji i odwiedzamy się. Generalnie mamy bliski kontakt. Kwiaty były od nich, nie spodziewałam się ich, ponieważ tego dnia, otrzymałam od nich paczkę. Było mi bardzo miło, że i oni cieszą się naszym szczęściem. Kwiaty sprawiły mi ogromną radość również dlatego, że przyszły kiedy za oknem była straszna szaruga, a ja wręcz potrzebowałam kolorów.
Tak, tak, nie tylko mnie ucieszyły kwiaty. Czy widzicie kto tam się skrada? Czarek nie mógł sobie darować, ale wybaczam mu, bo jest bardzo troskliwy wobec naszej M. Ale to zasługuje na osobny wpis.