Mam taką jedną słabość, chociaż posiadam ich znacznie więcej, ale ta jedna niesie ze sobą wiele dobrego. Otóż jeśli trafiam na wyjątkowo smakowitą restaurację, która posiada w sprzedaży swoje produkty na wynos, nigdy nie potrafię się im oprzeć. Zdarzyło mi się przywieźć chleb z Warszawy, przytachać słoik konfitury i takie tam:) Dlaczego? Bo lubię przeciągać te smaczne chwile, lubię się nimi delektować w domowym zaciszu. I chociaż czasami mój mąż tylko przewraca na to wszystko oczami, to jednak w domu podziela mój zachwyt. Takie nasze małe, pozytywne słabości.
Na zdjęciach chleb z oliwkami oraz mleczna, belgijska czekolada.
Chleb w Charlotte jest wyrabiany i oczywiście pieczony na kamieniu, na miejscu.
Ciasto tego chleba jest na zakwasie z dzikich drożdży, które żyją na skórkach winogron pochodzących z upraw ekologicznych. Rarytas jakich mało.